ON inwestuje w coś swojego. Inwestuje pieniądze ale przede wszystkim czas. Ma mnóstwo zapału, pomysłów, spędza długie godziny przed komputerem żeby ogarnąć ten swój biznes Przecież oprócz tego, że to uwielbia to robi to dla rodziny, dla kasy, lepszego statusu życia, jako zabezpieczenie na czarną godzinę. Powiesz super, co za facet, jak on myśli o rodzinie, jaki on zaradny. Zanim jednak dojdziesz do wniosku, że to Anioł w ludzkim ciele przeczytaj ten wpis do końca.
Wszystko się zgadza, rozkręcenie tego biznesu było potrzebne, wiele razy uratowało finansowo czy po prostu pozwalało żyć na jakimś tam poziomie. Do tego ta radość z jego prowadzenia…
Jest jednak druga strona medalu. Jak się zapewne domyślasz samo prowadzenie własnego biznesu mając jednocześnie drugą etatową pracę łatwe nie jest i pochłania ogromnie dużo czasu. Początki, gdzie cały czas jest coś do zrobienia, dopięcia na przysłowiowy ostatni guzik to jakiś kosmos. Wszystko to nie ukrywajmy odbywa się kosztem rodziny, kosztem czasu poświęconego żonie, dziecku. Ale też kosztem własnego zmęczenia. Człowiek budujący coś swojego, pełen nadziei, że się uda przepada, odsuwa się z życia rodzinnego, socjalnego, jest a jakby go nie było, Ty w tym wszystkim mimo, że Cię szlag trafia zaciskasz zęby i tylko czasami bezsilność wygrywa i wybuchasz. Wysłuchujesz wtedy, że przecież to wszystko dla nas, że przecież on tego robić nie musi. Masz wyrzuty sumienia, wmawiasz sobie, że Twoje odczucia, emocje są złe, że nie powinnaś się czepiać. Mało tego sama dajesz się w to wszystko wciągnąć, pomagasz jak możesz, czasem nawet za bardzo. No ale przecież rozumiesz, że to wszystko dla wspólnego dobra. Razem zarywacie noce żeby wszystko przygotować dla klienta (w końcu klient nasz pan). Swoje życie zaczynasz dostosowywać do tego złotego biznesu, wszystko inne schodzi na dalszy plan.
Fajnie, bo przez długi czas są z tego pieniądze, jest i satysfakcja, że się kręci. Ale jak już wiadomo, nic nie jest nam dane na stałe. Covidy i inne pułapki sprawiły, że interes już się nie kręci tak jak powinien, w ogóle się nie kręci. Wiadomo człowiek cały czas próbuje ratować, w końcu to takie „nasze dziecko” aczkolwiek realia są jakie są.
Przychodzi jednak taki moment gdzie TY postanawiasz się spełniać, zaczynasz pisać bloga, mało tego dostajesz szansę na wspólne z kimś budowanie biznesu. Wiadomo wymaga to czasu, samozaparcia, ukończenia szkoleń i ogromnie dobrej organizacji. Zorganizowanie tego bowiem nie jest łatwe, zwłaszcza, że pracujesz jeszcze na etacie (no ok pół etatu, ale jednak), prowadzisz dom i starasz się sprostać oczekiwaniom najsurowszego i najbardziej wymagającego szefa na świecie, czyli swojego dziecka. A dodatkowo dalej jednak próbujesz dbać o ten już istniejący biznes.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. No bo TY nawet jeśli chcesz się realizować, to musisz to robić głównie siedząc po nocach. No bo wszystko to co do tej pory ogarniałaś i tak musi być ogarnięte. Pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie (syzyfowa praca), szkoła dziecka, jego zajęcia dodatkowe, samo dziecko, zakupy, praca i wszystko inne co związane z życiem i prowadzeniem domu dalej zostaje na Twojej głowie. Czy ktoś chociaż zapyta jak Ci idzie, czy nie potrzebujesz pomocy? Czy ktoś poświęci czas dziecku kiedy Ty potrzebujesz popracować czy chociażby odpocząć? Czy może zaczyna się licytacja kto bardziej zasługuje na odpoczynek? Czy ktoś uraczy Cię dobrym słowem czy będzie patrzył na Ciebie z miną mówiącą „ale serio się w to angażujesz?!”
Czy ktoś zrobi Ci herbaty, posprząta porozrzucane po domu zabawki, będzie czuwać nocami przy chorym dziecku? Czy ktoś na ten najcięższy początkowy etap przejmie część Twoich obowiązków, trosk żebyś Ty mogła w pełnym skupieniu realizować swoje nowe projekty?
Nie ukrywajmy, żeby osiągnąć sukces, mieć siłę na realizowanie siebie i pokonanie wszelkich życiowych czy zawodowych trudności potrzebujemy zrozumienia i wsparcia drugiej osoby. I mamy prawo tego wymagać, oczekiwać od naszych bliskich. Wiara w drugiego człowieka i wspieranie go w realizowaniu własnych celów czy marzeń to podstawa. Jeśli tego nie ma to bardzo szybko ten brak wzajemnego wsparcia i zrozumienia stanie na drodze naszego szczęścia…
Wiele kobiet, bo to chyba jednak one są w tej bardziej wymagającej sytuacji, zrezygnuje z siebie, ze swoich marzeń, planów. Śmiem twierdzić, że za sukcesami wielu kobiet stoją mężczyźni, najbliższa rodzina, która wspiera, okazuje zrozumienia, pomaga. Za sukcesem każdego mężczyzny (albo prawie każdego) stoi kobieta, która zgadza się na ogarnięcie wszystkiego innego, aby ukochany mógł się realizować.
Osobiście uważam, że wymaganie całkowitego poświęcenia od drugiego człowieka nie jest w porządku. Należy pamiętać, że każdy powinien mieć swoje pięć minut i realizować się jeśli czuje taką potrzebę. Nie zawsze możemy wprowadzić nasze plany w życie, należy jednak wykorzystywać pojawiające się okazje. Wszystko da się zorganizować jeśli ma się oparcie w drugim człowieku.