Ona: Po może nie tyle ciężkim, ale zdecydowanie długim dniu wraca z dzieckiem do domu… Obydwoje padnięci, obydwoje na nogach od godziny 5 rano. Młody szkoła, potem lekcje tańca, w międzyczasie „obiad na mieście” czytaj frytki, lody i kanapka w jednej z „czołowych restauracji” którą uwielbia jej Syn. Dobra wypad dziecka z kolegą do McDonald’s, a to w oczekiwaniu na te ich tańce. Ona natomiast praca, a później wiadomo…
On: Został w pracy dłużej, później powrót do domu, serial…zasłużony w końcu odpoczynek. Później naprawia lusterko w aucie, które to lusterka ona rozwaliła bo tak zamaszystym ruchem próbowała rzucić torebkę na siedzenie obok, że no właśnie…
Ona: Po ogarnięciu dziecka, które notabene padło ze zmęczenia szybciej niż się mogła spodziewać, siedzi w szlafroku i pod kocem bo chyba ze zmęczenia jest jej tak zimno, że aż nią telepie. Prosi go więc o zrobienie herbaty…
On: (coś w stylu) Ojejku, daj odpocząć, też jestem zmęczony, musiałem zostać dłużej w pracy. Idę zrobić sobie kanapkę to wstawię ci wodę na herbatę.
Jak powiedział tak zrobił. Poszedł do kuchni, zrobił sobie kanapki (no bo obiadu dzisiaj nie ma, nie miał kto tego obiadu zrobić), włączył wodę w czajniku i kilkukrotnie poinformował ją, że woda się już zagotowała. A…nie nie, o to czy też by coś zjadła nie zapytał…
Ona: mówi, że ok i że zaraz pójdzie zrobić sobie herbaty. Jak powiedziała tak też zrobiła. Zrobiła sobie też kanapkę bo jakby nie patrzeć McDonald’s to była rozrywka dla dzieci, więc i ona jest głodna bo bez obiadu i w ogóle…
Ona: Nie, nie! Tym razem nie zapytała go czy on też napije się czegoś ciepłego, była naprawdę mega zmęczona i na tyle zniesmaczona sytuacją, że olała go tak samo jak i on ją przed chwilą olał…
Ona: Napiła się 3 łyki herbaty i usnęła na siedząco, w salonie, na kanapie, opatulona tym szlafrokiem i kocem… Obudziła się, przebrała w piżamę i poszła spać dalej. Taka była wykończona!