Jak długa byłaby Twoja lista gdybyś wypisała na niej to wszystko co możesz, potrafisz, chcesz, musisz zrobić sama? Co by się na tej liście znalazło? Jakieś przyjemności czy raczej niekończąca się litania rzeczy do ogarnięcia? Wiesz….dziecko, mąż, samochód, praca, zakupy i inne niezbędne do życia i szczęścia sprawunki.
Nie oszukuj się, większość wymienionych przez Ciebie rzeczy to właśnie te z cyklu „muszę to ogarnąć i to najlepiej na wczoraj”.
Ja dzisiaj chciałabym do tematu podejść jednak trochę od innej strony. No bo zobacz, wymaga się od nas kobiet abyśmy były kruchymi dziewczętami, które do przetrwania potrzebują męskiego ramienia, a jednocześnie znalazły w sobie tyle siły żeby ogarnąć życie bez niczyjej pomocy gdy zajdzie taka potrzeba.
No i fajnie, większość z nas nie ma problemów z ogarnięciem codzienności, tej bez faceta, część z nas z kolei ma tak wpojone do głowy, że sama sobie nie poradzi, że na samą myśl, że miałaby zostać sama dostaje palpitacji serca. Kiedyś i ja należałam do tej grupy. Dziś coraz częściej i głośniej mówię, że sama również bym sobie poradziła. W końcu i tak nawet będąc w związku ogarniam większość „życiowych spraw”.
Jak kobieta zaczyna mówić o tym, że życie w pojedynkę może być równie fajne jak nie fajniejsze od bycia w związku to słyszy przeważnie, że jak to tak samemu? Że nie ma z kim pogadać, że do pustego domu wracać, że nie ma z kim na kolację wyjść i że w ogóle życie jest do bani. Pytam więc czy ta kobieta ma poświęcać się dla jednego na rok badyla (bo przecież jak to tak samej kupować sobie kwiatki, milej jak facet je przyniesie) czy choćby kilku pochwał za dobry obiad codziennie podstawiany pod nos?
Kolejne z dupy wzięte wątpliwości to na przykład to jak można iść samej na kawę czy kolację do restauracji? No normalnie można, chyba nikt jeszcze nie wprowadził zakazu wpuszczania singli do restauracji… (no chyba, że się mylę, dawno nigdzie nie byłam ze swoim facetem).
Kobiety stają się coraz bardziej świadome swojej siły i wartości. Naprawdę fajnie patrzy się na babki, które potrafią i chcą same zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne, materialne, towarzyskie, seksualne. Tak tak, seksualne też. Na tej płaszczyźnie my kobiety coraz lepiej zaczynamy sobie radzić…w pojedynkę. Zaspokajamy swoje potrzeby panowie bo Wy albo nie chcecie, albo nie potraficie albo po prostu w danym momencie żadnego z was nie ma przy naszym boku.
Czy to oznacza, że my już w ogóle Was mężczyzn nie potrzebujemy? Ależ absolutnie nie! Tyle tylko, że jesteśmy z Wami z wyboru, nie z obawy że sobie nie poradzimy, że nie będzie nas stać na utrzymanie siebie, na przeżycie albo że nie będziemy miały do kogo gęby otworzyć, przecież my mamy rodzinę, znajomych, przyjaciół…
Jeśli jesteś facetem silnym, mądrym i rozsądnym to będziesz czuł ogromną dumę, że ta niezależna Kobieta wybrała właśnie Ciebie i będziesz robił absolutnie wszystko żeby nawet na myśl jej nie przyszło radzić sobie w którejkolwiek sferze życia samej. Jeśli natomiast czytasz to i zastanawiasz się co mi kurwa odbiło znaczy, że zatrzymałeś się w poprzedniej epoce i masz wiele do nadrobienia w kwestii rozumienia kobiet. O ile oczywiście chcesz je zrozumieć…
Bo widzisz kobieta choć mocno pracuje nad sobą i swoją niezależnością to również potrzebuje jakieś symbiozy, która zaspokoi przynajmniej część jej potrzeb, tych których w danym momencie nie chce albo nie potrafi zaspokoić sama. Pamiętaj jednak, że to tylko moment, jeśli nie wykorzystasz swojej szansy ona przejdzie na tryb „Zosi samosi”, a im więcej obszarów w tym trybie w jej życiu tym mniej tam miejsca dla Ciebie!
Tak kupuję sobie sama kwiatki, przestałam się o nie upominać, tak zmieniam swoje myślenie i zaczynam wierzyć w to, że sama też ogarnę siebie i dziecko (chociaż wolałabym nie musieć się o tym przekonywać) i tak wynajduję nowe obszary gdzie jest miejsce na działania w pojedynkę i tak jest mi z tym dobrze!