Ona: Wykąp dzisiaj dziecko…
On: O jejku, znowu, czy ty chociaż raz w tygodniu nie możesz go wykąpać?!!
Ona: Ok, a ty w tym czasie ogarniesz ten bałagan
On: aha, znowu będziesz się licytować…
Gonitwa myśli u niej…
Czy ty chociaż raz w tygodniu nie możesz:
– ugotować obiadu
– posprzątać po obiedzie
– odłożyć brudne naczynia do zmywarki, a nie do zlewu powiększając panującą już tam krzywą wieżę…
– rozładować zmywarkę bez proszenia Cię o to
– zapytać mnie czy napiję się herbaty po powrocie z pracy
– powiedzieć, że rozumiesz mój podły nastrój, a nie mnie za niego krytykować (przeważnie…)
– wstawić prania
– ogarnąć prasowania
– sam z siebie pouczyć się z dzieckiem (przynajmniej raz w tygodniu)
– iść i „uśpić” dziecko żebym ja w tym czasie mogła chwilę odpocząć albo zająć się czymś na co w ciągu dnia nie mam czasu
Ta lista pewnie mogłaby być o wiele dłuższa, tyle tylko że po co się nakręcać…?
Ona: Nie powiedziała już nic, wstała i wyszła…uciekła…nie za daleko bo tylko do kuchni, no ale zawsze to coś
Ona: Po chwili mówi do dziecka coś w stylu, chodź synu czas na kąpiel…
On: Nie mówi nic, wstaje i idzie pomóc dziecku…