Rozmowa z Synem:
-Synku co chcesz na śniadanie?
– Misia (czytaj kawałek biszkoptu z czekoladą)
-Oj nie, to nie jest dobry pomysł
– Ale nie czuję się dobrze… (No tak dalej ospa, i bywało tak że jak był chory dostawał tego biszkoptowego misia jak nic nie chciał jeść przez kilka dni choroby)
– Na to ja, że może placki jakieś mu usmażę (myślę o bananowych co to moje dziecko uważa, że są dla małych dzieci, a on już przecież jest duży) i tłumaczę, że takie małe i grube bo dopiero teraz pomyślałam, co zrobiłam…
– Pomyślałam za późno, bo moje dziecko niemal nie podskoczyło z radości, że będą naleśniki i że on je zje na śniadanie i na obiad…
– Ja próbująca uratować sytuację mówię, że nie, że nie naleśniki tylko takie małe placuszki, na co mój kochany Syn, że przecież mogę zrobić cienkie naleśniki bo nie muszę robić tego szybko bo on przecież nie idzie do szkoły…!
No nie szedł, no nie musiałam się spieszyć, no miał rację…
Tak więc jeszcze przed śniadaniem zaczęłam robić obiad, który to moje dziecko i tak zjadło na swoje śniadanie…
A żeby tego było mało naleśniki oczywiście najlepsze z kremem czekoladowym więc jakby na to nie patrzeć i tak zjadł śniadanie na słodko tak jak chciał, a ja stałam w kuchni od samego rana…
A, że sama za naleśnikami nie przepadam to jak już podszykowałam ten obiad to zabrałam się za swoje śniadanie…
🙂