Niedziela – dzień odpoczynku, dzień dla rodziny, na radosne spędzanie wspólnego czasu. Chciałoby się powiedzieć niedziela – wspólna wycieczka do kościoła, pyszny rosołek, schabowy i sernik na deser. Każdy uśmiechnięty i zadowolony, uzdrowiony duchem kościelnego kazania….
Tyle tylko, że rzeczywistość wygląda zgoła inaczej..
Kościół owszem tyle tylko, że tym razem bez szczególnych uniesień duchowych, obiad jak się zrobi to będzie, a jak nie to nie. Kupne ciasto w południe zamiast śniadania…i wszystko wskazuje, że zamiast obiadu… Po kościele jak typowa polska rodzina wycieczka do marketu, po to żeby wyjść z niego nie z tym co potrzebne i po co się pojechało, no ale cóż, żadna to nowość właściwie.
Wspólne radosne celebrowanie czasu? Młody gra na komputerze, a mnie się nawet nie chce zająć go czymś innym. Dzidek przed telewizorem, no bo po co by się zainteresować czymś innym?!
I tak sobie siedzimy, każdy zajęty czym innym, a raczej powinnam napisać zajęty sobą!
Skąd taki nastrój dzisiaj? Podejmę próbę usprawiedliwienia samej siebie.
Ciało bolesne! To taki twór, który karmi się dramą jaką sami sobie fundujemy nie powstrzymując tego cholerstwa i siebie samych w porę. Ja nie powstrzymałam tego pesymizmu i natłoku czarnych myśli. Karmiłam to dziadostwo suto przez pół nocy. Czarnowidztwo, głupie myśli, morze łez i układanie w głowie historii, które ciągną w dół, w czarną dziurę. I rozum ogarnia, że powinien zareagować, powiedzieć STOP, przestać wymyślać coraz to nowe historyjki tyle tylko, że to ciało bolesne jest jak bardzo przekonywujący wujek na weselu mówiący „ze mną się nie napijesz” domaga się o więcej i więcej…
I Ty chociaż wiesz, że rano kac Cię zabije to pijesz na umór tłumacząc sobie, że przecież raz nie zawsze, że widocznie potrzebujesz takiego „oczyszczenia”. Tylko jakie to oczyszczenie, skoro tak się nakręciłaś, że uważasz, że cały świat sprzymierzył się przeciwko Tobie choć w rzeczywistości to bardziej kwestia tego jak odbierasz innych ludzi i tego co się dzieje. A skoro przez pół nocy wyobrażałaś sobie same złe rzeczy to nie spojrzysz nagle na swoje otoczenie przez różowe okulary.
Pytanie, na które warto sobie odpowiedzieć, dlaczego pozwalamy aby takie czy inne myśli przejęły nad nami władzę wyłączając zdroworozsądkowe myślenie oraz zdolność do powstrzymania całego tego procesu? Należy się tutaj skupić na tym co kiedyś tak bardzo nas zraniło, że nie potrafimy o tym zapomnieć. Mimo, iż udaje nam się ukryć te emocje na jakiś czas to one zawsze do nas wrócą, dopóki w taki czy inny sposób ich nie przepracujemy. Problem polega na tym, że aby to zrobić to trzeba rozdrapać bardziej bądź mniej zabliźnione rany. Mówisz sobie pewnie, że nie masz na to siły, że to będzie zbyt bolesne. Pytanie tylko czy mniej bolesne jest to co dzieje się z Tobą tu i teraz tylko dlatego, że „to coś” w Tobie siedzi tak mocno zakorzenione?
Tak samo czy zastanawialiście się dlaczego pamiętacie pewne historie, wypowiedziane przez Was czy innych słowa, zachowanie, drobne gesty, które tak naprawdę nie powinny mieć na Was większego wpływu, nie powinniście ich nawet pamiętać, a wracają nagle i niespodziewanie jakby przed oczami ot tak pokazywały Wam się klatki z filmu w zwolnionym tempie…
Ja tak mam, i to są rzeczy z pozoru mało istotne, takie które nawet teraz nie powiedziałabym, że mają jakiś większy wpływ na moje życie, na to jak ono wygląda i na to jaka jestem….a jednak z jakiegoś powodu wracają…
Nie mówię już o tych wydarzeniach z naszego życia, których oddźwięk dowala nam do tej pory…i co najgorsze słusznie! Dołączyć do tego mega zmęczenie i drama gotowa. Wkurzać będzie Cię wszystko, od tonu głosu męża, po wyzywanie matki, wszystkowiedzące rodzeństwo i ciągle ofochane dziecko…
Nie doceniamy roli naszej podświadomości i wszystkich tych emocji jakie nami targają. W snach wraca to co przeżywamy w dzień. Jeśli jest tego za dużo to nawet sen nie przyniesie spokoju i odpoczynku. Czasami sen potrafi wymęczyć bardziej niż nieprzespana noc. Na jawie, jeśli tylko bardzo się postaramy możemy chociaż spróbować zatrzymać ten potok myśli, snów ani nie powstrzymasz, ani nie oszukasz. Sen podobnie jak wróżka prawdę Ci powie…uświadomi często to co na jawie tak bardzo od siebie odpychamy. Pytanie czy skoro nie wierzysz swojemu zdrowemu rozsądkowi to uwierzysz przekazowi jaki wysyła Ci Twoja podświadomość w marzeniach sennych…
Moje sny są ostatnio tak realistyczne i tak bardzo gonią jeden za drugim, że nie nadążam. I jeśli ta senna gonitwa to odzwierciedlenie tego w jakim biegu, stresie i plątaninie uczuć, emocji, zdarzeń żyję to faktycznie czas zwolnić, a może nawet się zatrzymać…cokolwiek miałoby to oznaczać…
A jak jest u Ciebie?