No właśnie, byle tylko uciec od tej gonitwy myśli, głowę mam nabitą tak, że ja pierdzielę! (Chciałam znaleźć jakieś fajne porównanie ale nawet to mnie przerosło…)
Tak czy inaczej w ruch poszła książka, jak do tej pory niezawodny sposób na przeniesienie się do innego wymiaru. Do tej pory, bo dzisiaj dupa blada. Łażenie w słuchawkach i próba zagłuszenia myśli tym o czym śpiewa mi do ucha jakiś hiszpański przystojniak (cholera z tym o czym śpiewa, ważne że w ucho wpada). Do tego zakrapiany mocno schłodzonym winem taniec przed lustrem do muzyki owego przystojniaka i układanie w głowie jakiś niestworzonych historii, które to nigdy się nie wydarzą… Tak jakby ich wymyślanie miało sprawić, że nagle wyląduję w innej równoległej i zajebistej rzeczywistości…
Nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić oprócz gwałcenia tej samej piosenki (zaraz będę znała słowa na pamięć mimo, że ich nawet nie rozumiem), delektowania się winem i oglądania jakiś wichrujących psychikę filmików na youtube serwując sobie jednocześnie całkiem niezły spoiler tego co obecnie czytam…
Poszłabym spać, ale tak mnie nosi, że za diabła nie usnę!
Postanowiłam zapisać się na kurs tańca…sama bo co jak co ale do tego to ja Dzidka nie przekonam…
Może tym razem nie skończy się tylko na planowaniu… Tancerki ze mnie nie będzie, ale zawsze to jakaś forma ekspresji… A co!
P.s Gwałcić piosenkę – słuchać jej w kółko w tym wypadku czy ja wiem z godzinę jak nie dłużej!